.

.

Prolog

Chmury za oknem przysłoniły ostatnie promienie sierpniowego słońca. Z nieba spadały pierwsze krople deszczu, szybko przeradzające się w ulewny deszcz, otulając swą tonią zamek. Woda wlewała się przez szczeliny i niezamknięte jeszcze okna. Drewniane okiennice uderzały o czarne mury wydając głuche dźwięki rozpaczy. Wydłużone cienie zakrzywionych wież opadały leniwie na pobliskie drzewa, a właściwie ich pozostałości po pożarze, który strawił część lasu. Teraz długie, patykowate i gołe gałęzie chciały sięgać jak najwyżej w poszukiwaniu łaski zbawienia. Od czasu do czasu słychać było wrzask wron i kruków. Podobno ich obecność zazwyczaj zwiastowała śmierć.
Odgłosy kroków odbiły się echem w całej komnacie. Przygotowania, które wszczęto na skutek rozpoczęcia nowego roku szkolnego, zostały zakończone. Przez ostatnie dwa tygodnie sierpnia nikt nie odważyłby się zakłócić ciszy. Z resztą nikt nie miał zamiaru przebywać w tym upiornym zamczysku dłużej niż było to konieczne.
Młodzieniec wspiął się po wysokich schodach prowadzących do Wieży Astronomicznej. Zapukał kilka razy w żelazne drzwi. Z głębi pomieszczenia słychać było głośne burknięcie. Chłopak pchnął drzwi, które skrzypnęły przeraźliwie głośno, mącąc ciszę panującą w zamku.
- Wołał mnie pan, profesorze? – słodki, melodyjny głos młodzieńca odbił się echem w ogromnym pomieszczeniu.
Na Wieży Astronomicznej znajdowały się tylko jedno, okrągłe pomieszczenie. Nie stało tu praktycznie nic poza ogromnym teleskopem, zajmującym prawie całą przestrzeń, gramofonem, wciśniętym w ścianę pokoju, na której zawieszona była cała masa zdjęć i map nocnego nieba .
- Wołałem, wołałem – szepnął starzec.
Staruszek poruszał się już na wózku inwalidzkim. Jego twarz przecinała masa zmarszczek, a skóra nabrała niezdrowego koloru. Na głowie nie pozostał już ani jeden, nawet siwy włos. Wyciągnął długie i chude palce, aby naciągnąć kraciasty koc na swoje kolana.
- Podejdź tu, synu – wysilił się, aby wypowiedzieć tych parę słów.
Młodzieniec powoli podszedł do starca, trzepocząc połami swojego czarnego płaszczu.
- Wiem, że nadszedł mój czas, ale przed moją śmiercią chciałbym zobaczyć, jak ta szkoła wyzbywa się tych strasznych stereotypów i jak przyjmowani są coraz zwyklejsi ludzie.
- Ale profesorze… To przecież nie jest realne.
- Wiem, wiem. Ale marzenia są fundamentem życia – zamyślił się przez chwilę, przyglądając się spływającym po szybie kroplom deszczu – Opowiedz mi o tegorocznych uczniach.
- Dużo ich jest…
- Mów, mów.
Chłopak zamyślił się, przeszukując listy, które powypadały mu z rąk. Młodzieniec zaczerwienił się, zbierając pergaminy z podłogi.
- Żeby Ci było łatwiej możesz zacząć od dziewcząt.
- Dobrze – skinął głową, pokazując profesorowi listę  – No jak wiadomo Rooth Alice nie zdała, czyli w tym roku będzie powtarzać pierwszą klasę…
- Mów mi o nowych uczniach! Rooth znam, aż za dobrze – starzec pokręcił głową z dezaprobatą.
- W tym roku nowe uczennice to między innymi Deravilge Amy, Reachert Penelope, McGramp Brigette…
- I Emma Hightoon – powiedział ze zdziwieniem profesor, gdy prześlizgiwał wzrokiem po nazwiskach. Jego martwy głos nagle ożył, a oczy pojaśniały.
Młodzieniec spojrzał na niego spod zmrużonych powiek.
- Kto?
- Emma Hightoon – starzec nagle pobudzony podparł swoją brodę dłonią i w zamyśleniu zaczął ją gładzić długimi palcami – Posłuchaj mnie. Ona jest skarbem. Tak cenna jak diament, nieoszlifowane piękno zamknięte pod cieniutką skorupką. Trzeba ją pielęgnować, by wydobyć z niej to, co najcenniejsze. Musisz ją chronić, opiekować się nią.
- Ale…
- Żadnych „ale” – staruszek krzyknął, jednak od razu opadł z sił, mówiąc coraz cichszym głosem. Złapał chłopaka za rękę i popatrzył mu głęboko w oczy, wymuszając złożenie przysięgi – Obiecaj mi, że się nią zaopiekujesz.
- Obiecuje – szepnął.
- Dziękuję…
Po tych słowach ręka profesora opadła bezwładnie, a oczy zamknęły się, by pogrążyć się w głębokim śnie, z którego nigdy nie miał się obudzić.

1 komentarz:

  1. Wszystko pięknie, naprawdę świetne, ale dla mnie jedynie ostatnia linijka "Po tych słowach ręka profesora opadła bezwładnie..." jest mało realistyczna. Może nie mało realistyczna, ale sztuczna. Od razu po 'Dziękuję." umarł, tak po prostu. To umieranie mogłoby być przewlekłe(?). A tak to wszystko rewelacja, podziwiam!

    OdpowiedzUsuń